Single Blog

Videoszkolenie – zmora czy zbawienie?

To zależy.😉

Z punktu widzenia użytkownika #videoszkolenie to raczej zbawienie – jest świetnym rozwiązaniem zwłaszcza, jeśli nie masz czasu wziąć udziału w szkoleniu na sali lub online. Największą zaletą videoszkolenia jest na pewno to, że odpalasz je kiedy chcesz/możesz. Zatrzymujesz, robisz notatki, wracasz do konkretnego fragmentu, itd. Innymi słowy, organizacja czasu jest swobodna, a nie wymuszona, jak w przypadku tradycyjnych zajęć stacjonarnych.

Poza tym #videoszkolenie to ciekawy element #blendedlearningu, czyli metody kształcenia, która łączy tradycyjne metody nauki (na sali) z aktywnościami zdalnymi. Osobiście uważam, że ta metoda jest skuteczna, bo pozwala na elastyczny sposób budowania szkolenia (zwłaszcza np. rocznych programów rozwojowych). Poza tym technologia coraz bardziej przenika do świata edukacji, więc nie ma co narzekać, tylko warto jak najlepiej ją wykorzystać.

Z punktu widzenia trenerki…no cóż, nie przepadam za nagrywaniem z różnych powodów.

Po pierwsze, mam taki typ osobowości, że komunikuję się w sposób bardzo rozbudowany, delikatnie rzecz ujmując. Po prostu dygresja wypływa z dygresji (od czasu do czasu rzecz jasna). Tak więc aby to „ogarnąć” dokładnie przygotowuję tekst na prompter i czytam. A kiedy czytam z promptera, to się usztywniam, a tego nie lubię, choć myślę, że dla użytkownika to jest lepsze w odbiorze. Nie wiem, czy trener z tak mimiczną twarzą i dynamiką ciała nie odciągałby uwagi od treści merytorycznej. A tego nie chcemy. Poza tym klaun jest zabawny tylko prze chwilę, a potem męczy. 😉

Po drugie, przygotowanie videoszkolenia jest bardzo czasochłonne. Żeby przygotować videoszkolenie, które trwa pół godziny, potrzebuję ok. 5 dni, a potem na samo nagranie ok. 3h (a resztą zajmuje się produkcja). Oczywiście każdy ma inne tempo, ale naprawdę przygotowania wymagają więcej czasu niż się wydaje. Nie wiem, może są osoby, które stają przed kamerą „z biegu” i mówią spontanicznie, i już mamy pół godzinki nagrania. Ja akurat nikogo takiego nie poznałam, a dzielimy się z bracią trenerską doświadczeniem, więc wiemy, że to jest czasochłonne i wymaga rzetelnego przygotowania, bo przede wszystkim ma być merytorycznie i praktycznie.

Po trzecie, wspomniałam o produkcji i tu wielkie chapeau bas dla nich. Oni też mają mnóstwo pracy w post produkcji. Bo przecież sama gadające głowa, to byłby mało ciekawy przekaz. Warto dodać np. jakieś animacje czy inne dodatki, które uzupełniają albo lepiej zobrazują przekazywaną treść. To dzięki nim wychodzi na koniec ciekawy wizualnie produkt.

Co pomaga w przygotowaniu videoszkolenia i co trener musi zrobić?

  • Dobry temat – dostosowany do potrzeb odbiorców.
  • Konspekt – przemyślany, a więc tradycyjnie: wstęp, rozwinięcie i zakończenie.
  • Scenariusz – bardzo szczegółowy, rozpisany co do minuty (kto chociaż raz to robił ten wiem, że to naprawdę kawałek trudnej roboty).
  • Przegadanie tematu z produkcją – co ma się pojawić obok trenera, kiedy będzie voiceover, co do obróbki graficznej, itp.
  • Przygotowanie prezentacji i/lub innych materiałów.
  • Tekst na prompter – teraz wystarczy już „tylko” przelać na papier to, co chcesz powiedzieć w naturalny dla Ciebie sposób tak, jakbyś mówił/mówiła z głowy.

Podsumowując, dla mnie videoszkolenie to i zmora, i zbawienie w zależności od tego, po której stronie ekranu jestem. 😊

A Ty jakie masz doświadczenia z videoszkoleniami?

Comments (0)

© Copyright 2019 - Renata Driscoll