Single Blog

Sampling trenera

– Sampling czy nie #sampling? – oto jest pytanie.

– Robić czy nie robić? – oto jest pytanie.

– Lubisz czy nie lubisz? – oto jest pytanie.

Takie oto mam dalekie skojarzenia ze słynnym cytatem ze sztuki Szekspira. Mała dygresja: mam słabość do niego, bo przyniósł mi szczęście na maturze. Boszzz…że też ja pamiętam te prozaiczne czasy! Mój syn od razu by powiedział: „Może i nie wyglądasz, ale od razu słychać, że jesteś dziadersem.” Kurtyna 😉

No dobrze, ale do brzegu. Dla niewtajemniczonych, w pracy #trenerabiznesu sampling oznacza pokazanie próbki swojej pracy. Standardem na rynku jest, że jeśli chcesz nawiązać współpracę z jakąś firmą szkoleniową, to ostatnim etapem rekrutacji będzie sampling (zazwyczaj 60 minut). Stacjonarnie lub online rzecz jasna.

Ale to nie jedyny czas na „próbkowanie”. Niektórzy klienci korporacyjni, oprócz notek biograficznych trenerów, wymagają aby każdy trener proponowany do projektu zrobił sampling. I na podstawie wyniku próbki zapada decyzja czy jesteś w projekcie, czy nie. Wynik samplingu, jak to w pracy, bywa różny. I to jest normalne, że czasem tego samplingu „nie przejdziesz”. Czasami po prostu masz gorszy dzień, czasami temat ci nie leży (jeśli jest np. narzucony), a czasami najnormalniej w świecie nie ma chemii między stronami. Ba, ta chemia to nawet przez komputer może przejść (w obie strony). No cuda panie nad cudami! 😉

A piszę o tym, bo do niedawna myślałam, że sampling dla klienta to jakieś opowieści dziwnej treści. (Ależ ja długo płynę do tego brzegu…a nie, ja po prostu jestem długodystansowcem).Aż do czasu kiedy na sampling zostałam zaproszona przez jednego z naszych klientów. Nie powiem, podeszłam do niego „z pewną dozą nieśmiałości”. Ha, jeśli pamiętasz tę reklamę, to witaj w klubie dziadersów! 🙂

Sampling przeszłam, właśnie jestem po kilku tygodniach kick offu programu rozwojowego dla kadry managerskiej. Cieszę się, że musiałam wyjść ze swojej strefy komfortu (ja dalej o samplingu;)). Bo nie ukrywam, ja po prostu samplingów nie lubię. Dlaczego? Z różnych powodów. A chociażby dlatego, że jak już się domyślasz, lubię długie dystanse. I weź tu człowieku „olśnij” i ogarnij się w 60 minut. Toż to koszmar jakiś dla gawędziarzy! Mimo wszystko najważniejsze jest dla mnie to, że wyciągam z tego wnioski i mam kolejne cenne lekcje. Uważam, że naprawdę trudno jest zrobić dobrą robotę trenerską w 60 minut.

Co mogę zarekomendować, jeśli wyzwaniem jest dla ciebie czas i stres związany z samplingiem?-

– Na pewno: LESS IS MORE! I powtarzaj to sobie jak mantrę.

– A potem to już tylko: temat dopasowany do potrzeb klienta, jasno sformułowany cel, czego się konkretnego nauczą, plan i rytm, pokazanie różnej formy pracy z grupą.

– Dobrze się przygotuj. Im lepiej się przygotujesz, tym bardziej możesz improwizować. Nigdy na odwrót.

– Last but not least, przede wszystkim bądź sobą!

I jak? Idziesz w sampling czy nie?

Comments (0)

© Copyright 2019 - Renata Driscoll