Single Blog

Dlaczego zmiany są dobre i potrzebne

W moim życiu prywatnym i zawodowym było tak dużo zmian, że mogłabym mieć na drugie imię „Zmiana”;).

Zmiana, czy poznawanie czegoś nowego, wzbudza niepokój u większości osób. Pewnie bierze się to z naszej ludzkiej natury. Człowiek, przyzwyczajony do swojego stylu życia i utartych schematów, nie chce wychodzić ze swojej strefy komfortu, nawet jeśli ta strefa już dawno przestała być komfortowa. Często tak się dzieje na przykład w nieszczęśliwych małżeństwach. Zamiast podjąć decyzję o rozstaniu para tkwi w tej niedobrej relacji, bo uważa, że to jest lepsze niż poznanie czegoś nowego. Poza tym bardzo dużo ludzi nie pozwala sobie na spontaniczność i robienie tego, co naprawdę lubi, bo panuje powszechne przekonanie, że na wszystko trzeba mieć wytłumaczenie. A niby dlaczego? Czy nie powinno być tak, że robisz coś, bo po prostu masz na to ochotę?

Myślę, że część tych obaw przez zmianami bierze się z tego, że jesteśmy wychowywani w kulturze sukcesu, a porażka jest czymś wstydliwym czy nawet złym. Ale czym tak naprawdę jest sukces czy porażka? Otóż zarówno sukces, jak i porażka, to sprawa bardzo subiektywna. I tak naprawdę jest to nic innego, jak opinia danej osoby na jakiś temat. No właśnie, opinia! A co cię tak naprawdę obchodzi opinia innych? Czy ten ktoś inny przeżyje za ciebie życie?!

Od dziecka miałam niepokorną naturę w tym sensie, że wiedziałam czego chcę, a z drugiej strony byłam bardzo nieśmiałym dzieckiem. I pomimo tej nieśmiałości, a często też braku wiary w siebie, zawsze starałam się robić wszystko zgodnie ze swoimi przekonaniami i intuicją. Najważniejsze były i są dla mnie intencje, a intencje mam zawsze dobre. Co prawda przez jakiś czas starałam się spełniać oczekiwania innych (chyba każdy ma taki okres w życiu), ale to zawsze kończyło się dla mnie źle.

Masz tylko jedno życie

Kiedy uzmysłowiłam sobie, że mam tylko jedno życie i nikt go za mnie nie przeżyje, to przestałam słuchać „dobrych rad” i oczekiwań otoczenia, i po prostu zaczęłam żyć na swoich warunkach. I tak, kiedy uznałam, że muszę się rozwieść, to się rozwiodłam. I guzik mnie obchodzi, co na ten temat sądzą inni, bo to jest moje życie i moje wybory. I to ja, a nie ktoś inny, ponoszę konsekwencje swoich wyborów i biorę za nie pełną odpowiedzialność. A jak się komuś to nie podoba i ma czelność – tak, czelność! – mnie krytykować, to odpowiadam „Widzisz drzazgę w cudzym oku, a belki w swoim nie widzisz”. To jest moje życie, moja historia i jestem z niej dumna! Bo przynajmniej czuję, że żyję i uczę się na błędach, ale za to swoich błędach, których się nie wstydzę.

Kilka razy zmieniałam również pracę i zawód, bo byłam otwarta na nowe propozycje i nie bałam się tych nowości. Zawsze wychodziłam z założenia, że jak czegoś nie umiem, to przecież się nauczę, a jak się nie uda, to najważniejsze było, że spróbowałam. Jednak dopiero po prawie dwudziestu latach tak zwanej kariery w korporacjach odważyłam się żeby dokonać największej zawodowej zmiany. Otóż postanowiłam zacząć naprawdę wszystko od nowa, a przede wszystkim postanowiłam nie wracać do korporacji.

Dla kobiety ponad czterdziestoletniej, to była naprawdę poważna zmiana. Zmiana, o której marzyłam od dawna, ale nie dość, że wcześniej bałam się to zrobić, to jeszcze nie bardzo mogłam – standardowo: kredyt hipoteczny i po prostu tak zwana proza życia. Poza tym, szczerze mówiąc, tkwiłam w niewoli sukcesu, którym żywiło się moje ego. Bo mojemu ego bardzo podobało się to, że mam wysokie stanowisko w znanej firmie, że świetnie zarabiam i moje CV robi wrażenie. Tylko im lepiej wyglądało moje CV, tym bardziej czułam się nieszczęśliwa i wypalona. Przestałam widzieć jakikolwiek sens w mojej pracy. Na dodatek zaczęłam odczuwać coraz większy rozdźwięk pomiędzy wartościami firmy, w której pracowałam, a moim własnymi wartościami i przekonaniami.

I co dalej?

Po odejściu z korporacji myślałam, że zadbam o zdrowie, odpocznę i tak naprawdę wrócę do tego samego świata. Ale nie byłam w stanie, ponieważ za każdym razem kiedy wchodziłam na rozmowę do biurowca kurczył mi się żołądek. I to nie był stres związany z rozmową kwalifikacyjną, bo takie rozmowy już dawno temu przestały mnie stresować. Za każdym razem odmawiałam pod byle pretekstem, aż w końcu dotarło do mnie, że coś jest na rzeczy i powinnam się temu przyjrzeć. I ku mojemu zaskoczeniu odkryłam, że ta moja kariera „zrobiła się” niejako z rozpędu. Umówmy się, kiedy szukamy pracy po studiach, to zazwyczaj staramy się gdzieś dostać. Jak nie uda się w wymarzonej firmie A, to pojawi się B i tak dalej. Mamy wtedy za mało doświadczenia życiowego i za mało znamy siebie żeby określić, co tak naprawdę chcemy robić zawodowo. Wydaje nam się, że wiemy, ale nie do końca tak jest, bo nikt nie rodzi się z pasją. Pasję dopiero powoli w życiu odkrywamy, a z kolei mało kto zna swoje naturalne talenty w młodości.

Zaczęłam od analizowania tego, co naprawdę najbardziej lubię robić i co przychodzi mi w sposób naturalny. Kiedy w końcu to odkryłam, to okazało się, że właściwie musiałam wszystko zacząć od nowa wykorzystując wachlarz kompetencji, które zdobyłam przez 20 lat. Jestem mentorką i trenerką, prowadzę warsztaty i kładę duży nacisk na ciągły rozwój osobisty. Pomagam innym, głównie kobietom, w odkrywaniu pasji, budowaniu marki osobistej oraz rozwoju kariery zawodowej. Fascynuje mnie Osobisty Model Biznesowy, który stanowi dla mnie efektywne narzędzie przy wspieraniu zmiany.

Ale dodatkowo cały czas się rozwijam i dokształcam, bo czuję taką potrzebę. Poza tym, kiedy skończyłam 45 lat, zaczęłam pisać bloga typu lifestyle dla kobiet po 40., bo po prostu czułam potrzebę żeby kreatywnie się wyżyć. Ten blog jest w pewnym sensie takim katalizatorem i siłą napędową całej reszty. Nareszcie czuję, że żyję i że dopiero teraz jestem na właściwej ścieżce :). I tak, nazwa mojego bloga wynika z tego, że stworzyłam sobie swój DOBROSTAN, a to nic innego jak poczucie szczęścia, pomyślności i zadowolenia ze STANU SWOJEGO ŻYCIA. Więcej możesz również przeczytać w poście „Jak nadać życiu zawodowemu nowy kierunek i sens” (tutaj).

Podsumowując, nie należy bać się zmian i zawsze trzeba walczyć o siebie, bo mamy to na co się odważymy. I ciężką, uczciwą pracą można wiele osiągnąć, ale jest to okupione również porażkami i czasami problemami zdrowotnymi. Życie nie składa się z samych sukcesów, a wręcz uważam, że sukcesy niczego nas nie uczą. Gdyby wszyscy bali się zmian, to świat stałby w miejscu.

Dlatego jeśli myślisz o zmianach, w którejkolwiek sferze życia, to nie bój się ich, tylko zacznij działać małymi kroczkami. Przeanalizuj swoją sytuację i podejmij odpowiednie działania. Bo właśnie na tym polega niezależność – na świadomym podejmowaniu decyzji, swoich decyzji. Zmiany są dobre i potrzebne po to, żeby żyć swoim życiem! Bądź dumna za swojej drogi i historii, bo każda historia jest dla kogoś inspiracją 🙂

Dziękuję za to, że tu jesteś 🙂

Renata

Comments (0)

© Copyright 2019 - Renata Driscoll