Single Blog

Czy fajnie jest być siostrą reżysera?

„Czy fajnie jest być siostrą reżysera?” – często słyszę to pytanie. A ostatnio to się nasiliło, bo była premiera filmu mojego brata pt. „Człowiek z magicznym pudełkiem” (w kinach od 20 października). I tak sobie pomyślałam, że już jestem trochę zmęczona odpowiadaniem na to pytanie, więc napiszę post.

Otóż, może cię zaskoczę, ale bycie siostrą reżysera, to jest całkiem normalna sprawa. Nie ma dla mnie znaczenia jaki zawód wykonuje mój brat, bo nie patrzę na niego przez pryzmat pracy. To jest po prostu mój brat i tyle. Myślę, ale może się mylę, że każde rodzeństwo tak się traktuje. Pewnie siostra królowej Elżbiety II myśli o niej jak o siostrze. Tak przynajmniej to sobie wyobrażam.

Myślę sobie, że to nawet dobrze, że mój brat ma taką przyziemną siostrę. Wiadomo, artyści są specyficzni, mają trochę bardziej rozwinięty egocentryzm niż przeciętny człowiek (o czym Bodo czasem mówi w wywiadach), więc dobrze, że siostra nie ma skrupułów i od czasu do czasu prawdę mówi bratu prosto w oczy. Bo nie należę do grupy pochlebców, która ma różne interesy do załatwienia;).

Z bratem i mamą

A jaki mam stosunek do brata? Chyba najlepiej oddaje to wpis, który umieściłam na fanpage’u mojego bloga z okazji 40. urodzin brata. Oto on:

„Dzisiaj jest dla mnie szczególny dzień. Dokładnie 40 lat temu urodził się mój kochany brat Bodo Kox – jeden z najważniejszych mężczyzn w moim życiu. Wspaniały brat, ojciec, syn i kumpel ❤. Tworzy swoje filmy bez pójścia na łatwiznę, tak jak mu w duszy i sercu gra. Bez sztucznego przypodobybania się publiczności. Uwielbiam jego stary „Marco P. i złodzieje rowerów” oraz „Dziewczynę z szafy”. A już w tym roku będzie premiera filmu „Człowiek z magicznym pudełkiem”.

Pamiętam, że kiedy byłam małą dziewczynką, to złożyłam u rodziców zamówienie na brata i w ogóle nie chciałam słyszeć o żadnej siostrze. I kiedy mama była w ciąży, to byłam przekonana, że w tym brzuchu na pewno jest brat. Nie było wtedy USG, więc…Skąd u małego dziecka takie przekonanie? Nie wiem, ale często jest tak, że składasz zamówienie do Wszechświata i to dostajesz;).
Co prawda trochę po jego urodzeniu się boczyłam, że nie wzięli pod uwagę imienia, które mu wybrałam (chciałam Michała), ale szybko mi przeszło. I było między nami różnie, bo 7 lat różnicy, to kiedyś było sporo. Tak więc, jak mnie wkurzył, to dostawał manto, ale niech no tylko ktoś go zaczepił na podwórku… biegłam jak szalona na chudych nogach (byłam szkieletonem w dzieciństwie) i prałam na kwaśne jabłko delikwenta! Taka byłam, o rany, aż wstyd się przyznać .

Chodził za mną jak cień, co mnie oczywiście czasem wkurzało, więc barykadowałam się w swoim pokoju, a on się wtedy darł „Mamo, tato!” Ależ ja się wtedy złościłam! No i zwracałam się do niego „dziecko”. „A co ty wiesz, dziecko.”, itp., itd. Aż w końcu kiedy miał jakieś 10 lat, a ja byłam wszystkowiedzącą 17-latką (czujesz pewnie ten klimat), to powiedział: „Wiesz siostra, mogłabyś już przestać mówić dziecko, bo już takim dzieckiem nie jestem”. Pamiętam to dokładnie, że spojrzałam na niego znad książki i zobaczyłam taką determinację na twarzy i poczułam, że to strasznie dla niego ważne. Odpowiedziałam: „Dobra młody”. I tak już zostało. Zawsze zwracamy się do siebie „młody” i „siostra”. Będzie tym młodym nawet jak skończy 80 lat 😉

Kochałam go bardzo, ale nie dopuszczałam go do swojego świata. Przełom nastąpił jakiś rok później, kiedy uczyłam się do matury. Pukał codziennie wieczorem do mojego pokoju i mówił: „Siostra chodź, jest bajka”. Co prawda nie bardzo miałam już wtedy ochotę oglądać „Pszczółkę Maję”, czy „Smerfy”, ale szłam do salonu, siadaliśmy obok siebie i oglądaliśmy.

I pewnego wieczoru zerknęłam na niego kątem oka i serce mi stopniało, bo dotarło do mnie, jak ten brzdąc mnie strasznie kocha! Jakie to dla niego ważne żeby ta duża siostra oglądała z nim tę cholerną bajkę. Takie krótkie, ale ważne, wspólne chwile.
Od tej pory staliśmy się kumplami i już się nie wkurzałam „że mi gówniarz włazi do pokoju”. Mieliśmy swoje sprawy i tajemnice, wspieraliśmy się (to był bardzo trudny czas w naszym rodzinnym domu). Co prawda katował mnie słuchaniem na cały regulator Depeche Mode, więc od czasu do czasu musiała być awanturka. Ale potem pokochał mój ukochany zespół U2, więc odetchnęłam z ulgą.

Był i jest przy mnie zawsze, niezależnie od zawirowań w moim życiu. Nie osądza, nie marudzi, zawsze wspiera. Już się nie wstydzimy mówić sobie, że się bardzo kochamy.
Kocham Cię Braciszku nad życie! Życzę Ci żebyś kolejne lata przeżył jak zawsze po swojemu. Twórz, raduj nasze serca swoim poczuciem humoru i ukrytym przekazem w filmach. Z dumą patrzę jakim jesteś wspaniałym ojcem dla Romy.

Siostra”

Dziękuję, że tu jesteś 🙂

Comments (0)

© Copyright 2019 - Renata Driscoll