Single Blog

Prawda i autentyczność

Tak sobie ostatnio siedzę i myślę co by tu zrobić żeby wypędzić z siebie lenia, a raczej blokadę, która się u mnie rozgościła w najlepsze i nie pozwala mi pisać postów na blogu (inne niż modowe). I tak zwlekałam, i zwlekałam i ciągle znajdowałam sobie jakieś wymówki. No bo jak tak można się zachowywać, zawodzić swoje stałe Czytelniczki?!

I tak się miotałam i miotałam, aż w końcu mój serdeczny kolega, któremu zwierzyłam się z tego, że ogarnęła mnie jakaś apatia, napisał do mnie tak:

„Reniu, autentyczność to twoja siła. Słabszy okres czy refleksja, którą możesz podzielić się na blogu, są równie cenne jak twój uśmiech”.

I bingo, olśniło mnie, że przecież zawsze liczyła się dla mnie prawda.

Tak więc kochana Czytelniczko, sytuacja wygląda tak, że od trzech miesięcy siedział we mnie mały smuteczek i refleksja. Tak czasem mam przed urodzinami, co podobno jest normą z punktu widzenia numerologicznego – podobno 52 dni przed urodzinami to zniżka psychofizyczna, nie ma się realnej oceny sytuacji i można popełniać duże błędy. Widzisz, już zbaczam z tematu byle tylko odwlec temat tego, co mi w duszy i w sercu gra ;).

Wracając do mojego stanu psychofizycznego. Otóż skończył się 2017 rok, więc robię sobie małe podsumowanie. Poza tym już jest po urodzinach, bo 25 grudnia skończyłam 47 lat, więc to najlepszy czas na nowy, osobisty post. Lubię takie podsumowania, ale za to nigdy nie robię noworocznych postanowień. A na dodatek dzisiaj mijają 2 lata od czasu jak zaczęłam pisać tego bloga!

To był bardzo intensywny, ale też fajny i ważny rok. A zaczęło się z przytupem. W styczniu tak bardzo źle się czułam, że nie byłam w stanie nic pisać na blogu przez jakiś czas. Byłam w takim stanie, że dosłownie myślałam, że umieram. I byłam trochę tym zaskoczona i przerażona, no bo co prawda mam chorą tarczycę (Hashimoto), ale bez przesady – da się z tym żyć i normalnie funkcjonować. Mój zły stan zbiegł się ze śmiercią żony przyjaciela mojego męża. Nie byłyśmy sobie bliskie, właściwie, to nawet za bardzo się nie lubiłyśmy i nie utrzymywałyśmy relacji, ale jej śmierć tak mną wstrząsnęła, że płakałam non stop przez tydzień (dzień i noc). A płacz to oczyszczanie.

Myślę, że wypłakałam z siebie wszystkie emocje, które doprowadziły mnie to takiego złego stanu, a które kumulowały się przez ponad 40 lat. Pisałam o tym między innymi w postach: „Magiczne oczyszczanie i wybaczanie dla ciała, serca i duszy” (tutaj), „O bezużytecznych emocjach poczucia winy i niepokoju” (tutaj). A jak już się oczyściłam, to spojrzałam na świat innymi oczami. Zaczęłam czyścić otoczenie z niepotrzebnych rzeczy, ale też z relacji, które mi nie służyły. Możesz przeczytać o tym w postach: „Potrzeba czy zachcianka?” (tutaj) oraz „Coś się kończy i coś się zaczyna” (tutaj). Oczywiście nie było to łatwe i też to odchorowałam. Cały maj przeleżałam z silnym zapaleniem oskrzeli, a choroba, która ostatecznie ujawnia się w ciele, dużo nam mówi. Trzeba posłuchać wtedy swojego ciała, które krzyczy: ratuj mnie! A tak naprawdę, to DUSZA i SERCE tak krzyczy. Na szczęście wszystko dobrze się skończyło. Wiele mnie to nauczyło. Poza tym odeszła moja teściowa i babcia, więc ten rok był pełen różnych, trudnych emocji i refleksji oraz lekcji przebaczania. Tak, to były moje smuteczki i gorsze momenty, ale jak to w życiu bywa, zawsze jest równowaga.

Uważam, że skoro pomagam innym w ich rozwoju, jako mentorka i trenerka, to mam wręcz obowiązek sama cały czas się rozwijać i poszerzać wachlarz swoich kompetencji. Tak więc ubiegły rok również poświęciłam na rozwój duchowy i osobisty. Zdobyłam certyfikat trenera, ale nadal czułam niedosyt. Zdecydowałam się na sesje coachingu, które jak klamra domknęły moje dotychczasowe dążenia. Zdałam sobie bowiem sprawę z tego, że aby dobrze pomagać innym, to najlepsza ścieżką jest coaching. Coaching, który jest piękną podróżą, w czasie której klienci odkrywają swój prawdziwy potencjał, talenty i pracują nad celami. Tak więc ostatecznie podjęłam naukę z Business Coaching Diploma w PwC. Już za momencik będę certyfikowanym coachem ICF i zaproszę cię do współpracy :).

I w ten oto zawiły sposób doszłam w końcu do tego żeby ci się przyznać dlaczego się zablokowałam. Otóż w mojej głowie zrodziło się przekonanie, że coachowi nie wypada pisać takich postów rozwojowych jak dotychczas. No bo coaching, to nie mentoring (czyli dzielenie się osobistym i zawodowym doświadczeniem z innymi). Na szczęście w ramach kursu dobraliśmy się w robocze pary i pracujemy w tych parach, wzajemnie się coachując, pomiędzy zajęciami. Na całe szczęście! Bo dzięki temu moja koleżanka mogła przerobić ze mną ćwiczenie o przekonaniach. I co się okazało? Okazało się, że za bardzo pozwoliłam dojść do głosu swojej głowie. A przecież wiadomo, że powinna być równowaga pomiędzy trzema inteligencjami: głową, sercem i brzuchem. Tak więc dzięki temu ćwiczeniu zrozumiałam, że na blogu nie jestem coachem, tylko to jest mój kawałek internetu. Miejsce, w którym dzielę się z Tobą kawałkiem siebie. Moje serce czuje radość, a brzuch spokój i przyjemne ciepełko kiedy tu jestem! A głowa, jak to głowa, czasem międli i rozkminia wszystko za bardzo, bo wydaje się jej, że jest najważniejsza. A nie jest. Tak więc droga główko, mimo że jesteś mądra, to wyluzuj troszkę, ok? 

Uff, dobrnęłam do końca i dobrze mi z tym. Często powtarzam: bądź sobą! Ale zdarza mi się o tym zapominać od czasu do czasu. Tak więc jestem, wróciłam do siebie, do mojego domu. I będę się wspierać, bo jestem swoją najlepszą przyjaciółką. Dlatego wybrałam do tego postu zdjęcie z dnia moich urodzin. Jak cudnie jest mieć 47 lat! Za nic nie chciałabym cofnąć czasu. Doceniam wszystko, i sukcesy i porażki, i jestem z siebie dumna!

Czego i tobie życzę kochana Czytelniczko, i nie tylko na ten Nowy 2018 Rok, ale w ogóle. Bądź sobą, nie wstydź się swojej historii, bo każda historia człowiecza może być dla kogoś nadzieją, otuchą czy inspiracją. Wspieraj się, mów sobie miłe rzeczy i przytulaj siebie regularnie. Bo trzeba zacząć od miłości własnej, nie ma w tym ani krzty egoizmu. I nie pozwól nikomu sobie wmówić, że jest inaczej! Kochając siebie wiem i czuję, że wszystko robię z intencji serca. Dużo, dużo życzliwych ludzi z otwartym sercem życzę ci dokoła <3

Dziękuję, że tu jesteś 🙂

Comments (0)

© Copyright 2019 - Renata Driscoll