Single Blog

Jak przetrwać święta będąc singielką

„Jak przetrwać święta będąc singielką? Zwariowałaś, taki temat?! A co ty wiesz o byciu singielką?” – zawyrokował mój mąż!

„Kochaniutki, pamiętam jeszcze jak to jest być singielką i singielką z odzysku – pomiędzy mężami! ;)” – odparowałam.

A tak na poważnie – bycie singielką, to nie koniec świata, ale dla wielu osób to może być nie lada wyzwanie, zwłaszcza w czasie świąt. Te wszystkie uwagi od „życzliwych i zaniepokojonych”…

W dzisiejszym świecie single praktycznie nie mają żadnego wsparcia, promowana jest rodzina i posiadanie dzieci. I to jest pewnego rodzaju paradoksalna sytuacja, bo singli, w różnym wieku, jest coraz więcej. I pomimo, że jest ich coraz więcej, to nadal panuje powszechne przekonanie, że coś jest z nimi nie tak – jedna, wielka porażka. Dla wielu osób nie ma znaczenia, że single są szczęśliwi, spełnieni, robią karierę, zwiedzają świat, itp. Jest też druga grupa singli, którzy nie czują się spełnieni chociażby właśnie z tego względu, że wmawia się im, że tylko wtedy jest się szczęśliwym, kiedy ma się parę.

Dla krytykujących liczy się tylko to, że ktoś nie ma „połówki”. Niektórzy nawet nie zapraszają singli do domu, bo jeszcze „ukradnie” męża/żonę. Tak, znam niestety takie przypadki.

Nie będę teraz wnikać w przyczynę bycia singlem, bo jest ich dużo. Tak naprawdę nie interesuje mnie czy ktoś jest singlem, czy nie. Liczy się dla mnie człowiek i tylko dlatego, że ktoś jest singlem, nie można jej/jego traktować jak kogoś gorszego.

A propos’ połówek, to nie lubię tego określenia. Jaka połówka?! Ja nie czuję się połówką, tylko jedną, pełnowartościową osobą. I przez ten pryzmat patrzę na innych.

W tym wpisie właściwie nie chodzi mi o święta. To tylko pretekst, bo wiem, jak wiele singli, których znam, stresuje się faktem spotkania z rodziną w czasie świąt. Postanowiłam napisać ten post żeby podzielić się z tobą moimi przemyśleniami na temat tego jak najwięcej dobrego wyciągnąć z faktu, że jesteś singlem.

Jak przetrwać święta będąc singielką

5 SPOSOBÓW JAK BYĆ SZCZĘŚLIWĄ SINGIELKĄ:

  1. Przede wszystkim: WYLUZUJ!

Nie będziesz singielką całe życie. No chyba, że tego naprawdę chcesz. Czemu nie? Każdą osobę uszczęśliwia coś innego. Najgorsze co możesz zrobić, to spanikować i „brać co się nawinie”;). Myślę, że sporo nieszczęśliwych związków wynika właśnie z faktu, że niektórzy są ze sobą tylko dlatego, że boją się być sami ze sobą. Bądź dla siebie dobra, opiekuńcza i wspierająca. Nie jesteś gorsza, bo jesteś sama. Jesteś sobą!

  1. Poznaj siebie

Wykorzystaj ten stan jako czas poznawania siebie. Zadaj sobie pytania: co tak naprawdę lubisz? I co czujesz? Rób dużo rzeczy nowych, innych i po prostu baw się spontanicznością. Zadawaj sobie te pytania często. Kiedy jesteś sama nie musisz iść na kompromis. Wykorzystaj to, bo w związku czasami idzie się na kompromis.

 

  1. Naucz się czegoś nowego

Wykorzystaj ten czas na rozwój osobisty. Zainwestuj w siebie. Nie ma lepiej wydanych pieniędzy niż na wiedzę czy nowe umiejętności (np. taniec), które zostaną z tobą na zawsze. Kto wie, może odkryjesz swoją prawdziwą pasję?

 

 

  1. Poznawaj nowych ludzi i dbaj o przyjaciół

Staraj się spotykać nowych ludzi i tu nie chodzi o randki. Każdy potrzebuje wsparcia przyjaciół i znajomych. Dbaj o nich, pielęgnuj relacje z przyjaciółmi. A nowo poznani ludzie, to zastrzyk świeżej energii i nowych możliwości.

 

 

  1. I na koniec: DAJ SOBIE SZANSĘ

Nie staniesz się szczęśliwą singielką z dnia na dzień. To jest proces. Ale im lepiej nauczysz się spędzać czas sama ze sobą, tym lepiej będziesz potrafiła żyć w związku. Owszem, czasami będziesz miała doła i będziesz się nad sobą użalać, ale to jest normalne. Zrób wtedy coś miłego dla siebie. I nadejdzie taki dzień, kiedy już będziesz w naprawdę szczęśliwym związku ze sobą, to wtedy właśnie kogoś fajnego poznasz. A dlaczego? Bo będzie biła z ciebie energia spokoju i spełnienia, a taka energia przyciąga ludzi.

Nie jestem psychologiem, nie staram się wymądrzać – po prostu sama przeszłam przez proces bycia singielką. Pierwszy raz wyszłam za mąż bardzo młodo, zbyt młodo. Prosto z domu rodzinnego, gdzie nigdy nie byłam sama, stałam się żoną. Nigdy wcześniej nie byłam JA, zawsze byliśmy MY. Studiowałam w rodzinnym Wrocławiu, więc nie miałam szansy poznać życia w pojedynkę, jak inni studenci z akademika. I po ślubie znowu było MY.

Po rozwodzie po raz pierwszy wynajęłam sama mieszkanie. Nie będę ściemniać, bałam się jak cholera, ale dałam radę i ten czas był mi potrzebny. Niestety dałam sobie za mało czasu i wyszłam ponownie za mąż. Szczerze mówiąc gdyby nie ciąża, to nie byłoby tego ślubu. Wszystkie znaki na niebie i ziemi mówiły „nie rób tego”, ale nie posłuchałam siebie, bo uległam presji otoczenia.

I cóż, drugi rozwód, zostałam sama z maleńkim dzieckiem, ale tym razem nie było strachu – czułam się wyzwolona, silna jak nigdy wcześniej i szczęśliwa. Byłam sobie ja i mój synek, przyjaciele, dobra praca, niezależność finansowa. Wyciszyłam się dzięki mojemu synowi. Zawsze lubię powtarzać, że on jest w pewnym sensie moim Aniołem Stróżem, bo to dzięki niemu moje życie wskoczyło na właściwe tory.

Oczywiście przyrzekałam sobie, że już nigdy w życiu nie wyjdę za mąż. I wcześniej niż się spodziewałam spotkałam mojego męża. No cóż, ewidentnie jestem przykładem „do trzech razy sztuka” 🙂 I jestem szczęśliwa jak cholera! Ale powiem Ci w sekrecie, że gdybym go nie spotkała – miłości mojego życia – to i tak byłabym szczęśliwa. Bo dzięki turbulencjom w życiu bardzo pokochałam siebie, taką jaka jestem. Jestem swoją najlepszą przyjaciółką.

Może dzisiaj trochę bardziej się uzewnętrzniłam niż zwykle, ale zrobiłam to, bo wierzę, że moja historia ci pomoże. Każdy z nas ma swoją historię i trzeba z dumą ją w sobie pielęgnować. Nikt nie ma prawa nas oceniać.

A kiedy już naprawdę ktoś cię wkurzy, to powiedz: „Kto jest bez winy, niech pierwszy rzuci kamieniem”.

Dziękuję, że tu jesteś 🙂

Renata

Comments (0)

© Copyright 2019 - Renata Driscoll